Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/481

Ta strona została skorygowana.

z tego, z czem tu przybył... Czy mogę ofiarować moje usługi?
Falimirska potrzęsła głową.
— Ślicznie dziękujemy — ale sądzę, że się to bez wielkiego zachodu ułoży wszystko. Myśmy od dawna tego pragnęli...
— Po dawnej znajomości... pani mi pozwoli spytać — dodał cichutko — czy baron ma projekta dalsze?...
— O! baron! uśmiechnęła się ironicznie marszałkowa — o tem nie wątpię — lecz Felicya — nie wiem... Komu się raz tak nieszczęśliwie udało, — ten musi być ostrożnym na przyszłość.
— Więc nic nie ma jeszcze... pewnego z baronem? spytał hrabia...
— Z nikim w świecie — stanowczo odparła marszałkowa. Felicya jest kobietą z charakterem... elle fera à sa tête.
— Mam tego dowód smutny na sobie — szepnął hrabia...
Marszałkowa pół seryo, pół ironicznie popatrzała mu w oczy.
Korzystając z chwili, gdy młoda pani pilno się w scenę wpatrywała, hrabia pochylił się do ucha marszałkowej.
— Bądź pani moją protektorką. Daję słowo, że lepiej z tem będzie, niż trzymając się barona...
I nie czekając odpowiedzi, nie mówiąc już słowa, wstał, skłonił się i wyśliznął z loży. Matka i córka korzystając z czasu, gdy ich widzieć nie mógł, pochyliły się ku sobie i szeptały śmiejąc się dosyć długo... Rozmowa skończyła się głośniejszem:
— Widzi mama! a nie mówiłam?
Wróciwszy do Maurycego cały mu się poświęcił hrabia, tłómaczył sztukę, nazywał artystów, opowiadał historye zakulisowe, wyliczał osoby w lożach