Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/482

Ta strona została skorygowana.

i o każdej miał coś ciekawego do powiedzenia. Może to mniej bawiło wieśniaka, niż scena, na którą mu nie dawał zwrócić uwagi; lecz musiał słuchać i choć pół uśmiechem przyjmować...
Po teatrze, w czasie którego w istocie baron się ukazał na chwilę w loży pani Leonowej — hrabia gwałtem na wieczerzę z sobą wziął Morysia, i nie puścił go, aż odwiozłszy do hotelu.
Nazajutrz rano wybierał się wychodzić z domu, gdy baron się zjawił. Widocznie przychodził go uprzedzić.
— Bardzo jestem szczęśliwy, rzekł, iż się rzeczy lepiej składają niż śmiałem się spodziewać. Pani Leonowa godzi się na rozwód w zasadzie, ale naturalnie stawi warunki...
Milcząco i znakami tylko głowy ukazując, że słucha, przyjął Maurycy propozycye nam znane; baron zauważył z pociechą, że nie drgnął, nie zbladł, nie zaprotestował, gdy w końcu zagadnął o indemnizacyę. Obawiał się jej postawić za wysoko, nie rad był za nizko — więc grzecznie wniósł, aby co do tego punktu pan Maurycy sam oznaczył... kwotę...
Morysiowi tak było pilno zbyć się wszystkiego, iż mimo oszczędności, gotów był nawet do bardzo znacznej ofiary z własnej kieszeni...
Po krótkiem wahaniu ofiarowane sto tysięcy rubli zostały przyjęte, Maurycy zobowiązywał się je sam wypłacić z własnej kieszeni, po otrzymanym rozwodzie, a żądał tylko listu samej pani do Leona, domagającego się go stanowczo.
Baron przygotowany do ciężkich i długich rozpraw, zdumiał się, gdy wszystko w kilku słowach zostało skończone jak najpomyślniej. Obiecywał sobie z tego zrobić zasługę... i otrzymać nagrodę...
Pani Leonowa wychodziła wcale obronną ręką i z tryumfem...