Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/486

Ta strona została skorygowana.

do służby wojskowej i udał się do Indyi. Żona z nim pojechała... Zapomniano prawie o nieszczęśliwej, gdy po latach kilkunastu zgłosiła się do rodziny, już będąc wdową. Panu Hollandowi powiodło się było w Indyach — dosłużył się tam i stopnia, i stosunków, z których korzystając, rzucił potem służbę wojskową, jął się handlu z wrodzoną do niego Anglikom zdolnością, i umierając, żonie i córce zostawił majątek dość znaczny, bo do trzydziestu tysięcy funtów dochodzący.
Kapitanowa, która jedyną miała córkę, cała się jej wychowaniu poświęciła. Pomimo że młodo kraj opuściła, że była zmuszona nauczyć się języka mężowskiego, że ciągle obracała się wśród obcych, nie zapomniała własnej mowy, wszczepiła ją córce, a gdy dokończyła jej wychowania, zapragnęła powrócić do kraju... W tym celu zgłosiła się najprzód do najbliższej rodziny, ale ta była wymarła, został jeden tylko podkomorzy. Z nim więc zawiązała się najprzód korrespondencya i on ściągnął kapitanową do siebie.
Spodziewano się jej od dawna, gdy nareszcie przybyła... Można sobie wystawić, jak po życiu w Anglii metodycznej, wydać się musiało owo nasze z dnia na dzień obozowe polskie życie... Obie kobiety jednak, nawykłe do różnych ekscentrycyzmów, choć się dziwiły może nieładowi, jaki u nas znalazły, nie dawały tego poznać po sobie.
Pani Hollandowa, dobrze niemłoda, ale nawykła do czynności, podróży, do ciągłego ruchu, obracała się jeszcze, żywa była i żwawa, jakby nie miała lat pięćdziesięciu. Coś męzkiego nadał jej ten żywot nieco awanturniczy. Ogorzała, dosyć otyła, z głosem silnym, obok naszych kobiet potulnych i cichych wydawała się nieco dziwaczną, ale poznawszy ją bliżej, nie można było nie ocenić wielkich jej