Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/488

Ta strona została skorygowana.

kapitanowa tak córka jej mówiła wprawdzie po polsku, ale wymowę miały trudną, z której się same chętnie śmiały — a świat, w obec którego się znalazły, żywo je interesował. U podkomorzego pierwszych dni parę wszystko im się tłómaczyć musiało, postacie, obyczaje, jadło — rozporządzenie dnia... i ten ruch niby niezwyczajny domu wierzejkowskiego który tam był powszednim.
W parę dni po przybyciu kapitanowej Hollandowej do podkomorstwa, przywieziono je w gościnę do Rakowiec.
Tu nowe dziwy znalazły... Najprzód dwa te dwory, stary i nowy, stojące obok siebie dziwacznie, dziedziniec pół gospodarski ze swą studnią i wodopojem, cały pozór tego folwarku, jakiegoby się najuboższy farmer angielski powstydził — niepojęty był dla kapitanowej, której podkomorzy zaręczył, że dziedzic Rakowiec bogactwem z jakimi lordami angielskimi mógł się mierzyć.
Wszystko też tu miało jakby tymczasowości cechę... Z odległych wieków pozostał u nas ten charakter obozowiska. Po Anglii, w której wszystko ma fizyognomię wiekową i dla wieków zbudowaną, kapitanowej i jej córce prowincye te przypominały niemal Amerykę — wyglądały młodo, jakby nie miały czasu się stalej osiedlić, lub nie wierzyły w swe jutro... W ludziach też zapewne upatrzyć musiały ogromną różnicę... Leon nie wiedząc wcale, jakich gości z takiemi wykrzykami witano w ganku, siedział spokojnie w salonie nowego dworu, spodziewając się tylko podkomorzego, do którego tęsknił, gdy drzwi się otworzyły i wprowadzona przez Malwinę weszła kapitanowa, podkomorzyna i miss Lucy...