Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/492

Ta strona została skorygowana.

jej przekonaniach i pojęciach — milczała często słuchając jej, nie chcąc się sprzeciwiać tylko przez grzeczność: co się tycze podkomorzego, ten pół żartem, pół seryo potakiwał i w najlepszej był z nią komitywie...
Sposób, w jaki on jej tłómaczył swe życie i miejscowe stosunki, czy był przekonywający, niewiadomo, lecz zawsze uśmiech wywoływał na usta...
Miss Lucy mniej się udzielając towarzystwu, była ciągle czynna... Rysowała, czytała, odbywała przechadzki długie, jeździła konno i swobodnie korzystała z czasu. Polubiwszy Malwinę, często do niej kierowała się w spacerach i odwiedzała Rakowce. Naówczas Leona nie trzeba było prosić i wywoływać do pokojów, przychodził sam, zawiązywał rozmowę i bawił się — jak przyznawał — wybornie. Przyszło nawet do tego, że ociężały do wyjazdu, nie lubiący szlacheckiego towarzystwa Wierzejek, dla tych pań sam zażądał kilka razy odwiedzić podkomorzego i przesiedział u niego część dnia znaczną. Wszystkich to cieszyło, bo wszyscy się nim zajmowali i radzi go byli widzieć uleczonym z choroby ducha i ciała... Nikt jednak ani śmiał, ani mógł pomyśleć, ażeby z tych stosunków coś się wywiązało stalszego...
Tymczasem proces rozwodowy toczył się popierany silnie z obu stron, a że i nieformalność jakaś w samym ślubie znaleziona ułatwiała go, szybko sprawa zbliżała się do kresu.
Nikt się nie dowiadywał zresztą co w Warszawie miało być następstwem rozwodu i kto z dwóch wielbicieli pięknej Felicyi miał rękę jej otrzymać...
Leon, który się w początku ciągle wyrywał do Warszawy, teraz zaprzestał mówić o tem — milczał... Zdawał się godzić ze swem przeznaczeniem.
O losach pięknej Felicyi wcaleby nie wiedziano może i nie dowiadywano się o nie, gdyby ukończe-