Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/495

Ta strona została skorygowana.

szyję, a na ręku branzoletka różańcowa z krzyżykiem, bardzo widoczna, była niby znamieniem stanu jej duszy. Felicya za to okryta była klejnotami, koronkami obszyta, i jaśniała młodością rozkwitłą na nowo, jakby pod jakimś szczęśliwszym słońca promieniem. We włosach, na rękach, na szyi, u pasa świeciły łańcuchy, zegareczki, pierścienie, pasy, naszyjniki najpiękniejszego wyrobu, błyszczące od kamieni i emalij. Dwa ogromne solitery w uszach służyły za kolczyki... Widać było, że sama, równie jak drudzy, lubowała się sobą, bo oko jej szukało się ciągle w zwierciadłach, a usta uśmiechały do wdzięcznego obrazu.
Poważnego mężczyznę przedstawiła p. Maurycemu Felicya, jako pana generała... z uśmieszkiem tak znaczącym, z poufałością mówiącą tak wiele, iż Moryś zwątpił o łaskach, w jakich był hrabia. Generał był kuzynem i przyjacielem dawnym księcia... Człowiek to był miły, wielce wykształcony, ocierający się o najwyższe sfery, i o wiele wyższy od tego całego grona — ale i tego urok niewieści słodkiem słówkiem do zwycięzkiego woza bogini przykuwał.
Zajętą nim była nadzwyczajnie, i nim wyłącznie Felicya, zwracała się ku niemu, powtarzała jego słowa, nie odwracała od niego oczu, jemu się tylko wdzięczyła.
Nazwisko generała znane było Maurycemu, był to posiadacz znacznego bardzo majątku, wdowiec bezdzietny, uchodzący za jednego z najmajętniejszych obywateli kraju. Stosunki jego i położenie czyniły tę zdobycz ponętniejszą jeszcze, a tłómaczyły ją siwiejące włosy i słabość ludzka...
Mówiono naturalnie tylko o rzeczach obojętnych, o pogodzie nawet, o wszystkiem tem co nikogo nie obchodziło, a o czem każdy mógł jakieś powiedzieć słowo... Książę był milczący i także zdawał się