Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/504

Ta strona została skorygowana.

nie mógł o niej. Upadek własny coraz mocniej dawał mu się czuć samemu, upokorzony był i zawstydzony.
Przybywszy do Warszawy, sam też z razu nie wiedział czy ma zajechać do dawnego mieszkania w pałacu, gdzie jeszcze miał swe rzeczy i sprzęty, czy stanąć w hotelu. Ostatnie zdawało mu się właściwszem... Posłał tylko służącego, aby się dowiedział o klucze i godzinę, w której będzie mógł dojechać tam dla uczynienia porządku.
Dano o tem znać marszałkowej, która poszła do córki. Sługa oczekiwał na odpowiedź, gdy marszałkowa wyszła i wręczyła mu mały bilecik... Był on ręką własną Felicyi nakreślony, pachnący, przyozdobiony cyframi olbrzymiemi i dewizą... a zawierał co następuje:
„Spodziewam się, iż nam pan nie uczynisz tej krzywdy, byś się z nami widzieć nie chciał i gościny w domu naszym nie przyjął. Bardzo proszę bez ceremonii. Czekamy go z obiadem i herbatą, i nie wątpimy, że nam nie odmówisz.“
Grzeczne to zaproszenie zakłopotało nieco Leona, lecz mógłże go nie przyjąć? Pojechał. Był tu już obcym, gościem tylko, przyjmowano go z uprzedzającą uprzejmością. Cała przeszłość była zapomniana. Marszałkowa najprzód zakrzyknęła ubolewając nad jego wymizerowaniem i zmianą. Posadzono go na pierwszem miejscu. Piękna Felicya, jak zawsze, wielce strojna, od pierwszych prawie słów poczęła mu się chwalić swem szczęściem, przywiązaniem, jakie miał dla niej generał, jego bogactwem, życiem, jakie mieli urządzić... Usta się jej nie zamykały. Spoglądała, jakie to uczyni wrażenie. Leon bardzo grzecznie i zimno winszował. Wśród ciągłych opowiadań o generale, o jego zakochaniu, o darach, jakiemi narzeczoną obsypywał, wszedł o lasce, stękając książę, i przywitał się z panem Leonem bardzo grzecznie.