Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/512

Ta strona została skorygowana.

pani poczwarne rzeczy musiały mu powiadać na Leona, wystawiając go w najgorszem świetle.
Książę był i tego dnia usposobiony niedobrze. Odwiedziny doktora wprawiły go w humor przykry... Nie mógł znieść tego, że mu się kazano wstrzymywać od pokarmów wielu — dyety nie cierpiał.
— To dziwak ten Malcz — mówił Leonowi — nam starszym ludziom potrzebne są mocniejsze pokarmy i napoje, a tenby gotów mnie na kleiku trzymać i na udku od kurczęcia. Ale ja słuchać go nie myślę, znam przecież naturę moją... Co ten mi będzie prawił!
Ażeby dowieść przed generałem, jak dalece była aniołem, piękna Felicya umyślnie się zbliżyła do Leona i starała być dla niego niezmiernie dobrą i uprzejmą. Na twarzy zakochanego wielbiciela widać było rozczulenie, przejęcie tym heroizmem... Zdawał się mówić wejrzeniem:
— Ty jesteś aniołem... tyle dobroci dla tego niewdzięcznika!
Wcale niespodziewanie na obiad zjawił się hrabia Teofil, który przez generała samego wyrobił sobie znowu wstęp do domu. Generał nie widział w nikim i niczem niebezpieczeństwa, tak umiano mu się przedstawić i odmalować przeszłość. Wierzył w tę istotę anielską tak, że wszystko co ona czyniła, świętem dla niego było...
Hrabia wesół i dobrej myśli — przybywał bawić towarzystwo... Na widok jego, z powodu Leona, zarumieniła się nieco Felicya, lecz wnet odzyskała i koloryt twarzy zwykły i całą swą przytomność. Hrabia przywitał niemal czule Leosia, z politowaniem...
— Słyszałem, żeś chorował mocno... Jakże? lepiej teraz? spytał... Na długo do Warszawy?