Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/519

Ta strona została skorygowana.

stać klapsa i być odepchnięty — co nie odbierało nadziei na jutro...
List Maurycego złożył Leon na biurku, nie odpisując nań zaraz, niepewien co pocznie, biorąc do namysłu odpowiedź.
— Nie ma nic pilnego — rzekł.
A Tosia właśnie jakoś w tych dniach była bardzo łaskawa, i — zdawało się, że radaby, mimo wiedzy siostry, pozwolić się więcej nieco zbliżyć do siebie. Szepnęła, kiedy Idy w domu nie będzie... a przy niej znajdowała się inaczej z nim, bez niej zbliżać się dawała poufalej. Leon w tem nie domyślał się spisku — a czynności swych nigdy nie nawykł był obrachowywać naprzód — posuwał się w całem życiu na oślep.
— Nie ma z tym powrotem nic pilnego... powtarzał.
Tosia mu nazajutrz dała schadzkę w godzinie, gdy siostry nie było... Leon pobiegł za nią. Zaczęło się od żartów, ale doprowadzono go do tego, że się z wielką oświadczył miłością, Tosia przyznała mu się, że go kocha... ale że choćby z tej okrutnej miłości umrzeć miała — to musi sobie ją z serca wydrzeć — bo — bo...
Ostatecznie wypadało — chyba się ożenić. Leon o tem jeszcze nie myślał — ale kochano się tymczasem ot tak, bez nadziei żadnej.
Tymczasem jednego dnia, wśród tego rozkwitającego romansu, Ida spotkała przybywającego Leona w pierwszym pokoju z twarzą gniewnej Junony...
— Już niech sobie będzie co chce — zawołała — a tego dosyć! Zbałamucił mi pan dziewczynę niewinną, że za łzami świata nie widzi, tak się rozkochała... A co z tego? Tyle mam korzyści, żem głupia o niczem nie myśląc, drzwi panu otwierała...