— Daj Boże, rzekła, aby się to sprawdziło — ja się lękam, zobaczysz, źle będzie.
Maurycy się tłómaczył, że więcej nad to co zrobił, uczynić nie mógł.
Czekano więc. Przed kapitanową i miss Lucy nie powiedziano prawdy całej ze wstydu. Maurycy złożył zwłokę powrotu na zawikłane interesa. Nie dopytywano więcej.
Kilka tygodni upłynęło, przyszedł i list od Leona, żądał pieniężnego zasiłku, tłómacząc się i obwiniając sam, że uległ słabości i przegrał w karty. Malwina była tego zdania, aby go wziąć głodem i zmusić w ten sposób do powrotu. Maurycy rad, że o ożenieniu mowy nie było, sądząc że się to rozchwiało, nie chciał odmówić, napisał tylko nagląc, aby wracał i dał mu małą nauczkę.
I znowu było milczenie dość długie, o Leonie ani słychu. Maurycy niespokojny napisał tym razem do hrabiego, prosząc go, aby się kazał dowiedzieć jak tam rzeczy stoją i co się dzieje z jego bratem. Dość długo na odpowiedź czekać musiał, bo hrabia pisać nie lubił, a gdy raz na list się zebrał, pisał jak dla nieśmiertelności, pracując nad epistołą tak, by mu wstydu przed potomnymi nie uczyniła. Odpowiedź brzmiała, między innemi:
...„Leona nikt tu na bruku warszawskim nie widzi, chyba z daleka. Unika ludzi, i możnaby go posądzić, że wstąpił do nowicyatu, gdyby regularnie nie uczęszczał do Bouquerelle’a, gdzie na ustroniu, w skupieniu ducha, sam jeden pożywa przysmaki... Zresztą nic się nawet o nim dowiedzieć pewnego nie można. O nieszczęsnym projekcie ożenienia nie słychać, i sądzę, że się on rozchwiać musiał, panny by się nim chwaliły... Natomiast donieść wam mogę, o ślubie pani Leonowej z generałem, który odbył się z wielką uroczystością u Ś-go Krzyża. Generał
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/540
Ta strona została skorygowana.