Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/541

Ta strona została skorygowana.

żądał po familii swej, aby była przytomna... Osób było mnóstwo, ekwipaże przepyszne, i sługa wasz figurował między świadkami. Państwo młodzi, z których jedno do tego tytułu wcale już nie ma prawa, po śniadaniu przepysznem na sto kilkadziesiąt osób, wsiedli natychmiast do powozu i udali się miodowe miesiące spędzić pod Italii niebem, wśród wiecznie kwitnących róż, laurów i jaśminów. — Szczęśliwi! Felicya była tak piękna dnia tego, żeby ją Leonardo da Vinci mógł był malować“...
W przypisku dodał hrabia, iż nowych zasągnąwszy imformacyj, mógł uspokoić Maurycego — o małżeństwie Leona nie było ani słychu... ubolewał tylko, że do coraz gorszego przywiązywał się towarzystwa.
Trzy miesiące tak upłynęły, i zapomniano nieco o Leonie, sądząc, że gdy mu się wyczerpią jego zapasy, powróci wreszcie do Rakowiec, gdy dnia jednego stryj Łukasz przybył z Zamoroczan, co się rzadko trafiało, i wprost się udał do Maurycego.
— Cóż to się stało Leonowi? rzekł; słyszałeś, że z jakąś żoną przybył na wieś do majątku i zapewne tam myśli zamieszkać?
— Jak to z żoną? krzyknął Morys — z jaką żoną?
— Albo ja wiem! zawołał stryj; pewnie sobie stosowną dobrał do pary, dosyć, że z żoną jest na wsi.
— Jak dawno?
— Parę tygodni już.
Maurycy aż ręce załamał; przeczuwał, że tą żoną nie mógł być kto inny, tylko nieszczęsna owa Tosia. Stryj wcale o tej historyi nie wiedział, nie mówiono mu o niej, aby go więcej nie jątrzyć przeciw synowcowi. Nie przyznał się Moryś do niczego — i zamilkł.
— Gdyby się po ludzku ożenił — rzekł pan Łukasz — przecieby postąpił jak należy i przywiózł