Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/543

Ta strona została skorygowana.

z nimi razem do podkomorstwa przyjechał. Maurycowstwo byli dnia tego oboje. Nazwisko Czermińskich posłyszawszy, Skwarski się z ciekawością wpatrzył w Morysia, nie rzekł nic, ale po bliższem poznaniu, gdy sami byli, zapytał go.
— Nie weźmiesz mi pan dobrodziej za złe — czy pan Leon, od którego ja mieszkam o miedzę, jest pańskim krewnym, czy tylko imiennikiem?
Moryś odwiódł go na stronę.
— Rodzony mój brat, rzekł — ale nie jesteśmy z nim w stosunkach. Dawno o nim nie miałem żadnej wiadomości. Zobowiązałbyś mnie pan, szczerze i otwarcie mówiąc, co się tam z nim dzieje...
Skwarski, szlachcic starego pokroju, rubaszny, języka nie umiejący utrzymać, popatrzał, głową potrząsł... i w końcu odezwał się:
— Wiele i ja panu o nim powiedzieć nie będę mógł — człowiek i jego życie niezrozumiałe...
Nikt się w sąsiedztwie ani domyślał, ani przeczuwał, że brat pański ma w dawno opuszczonym dworze i majątku zamieszkać. Zdaje mi się, że rządca już się tam był rozposażył jak na dziedzictwie, gdy młodzi państwo spadli nań jak grom z czystego nieba.
Musiał się klnąc nieboraczysko wynosić na folwark, który wcale dla tak wielkiego pana nie przystał... W całem sąsiedztwie gruchnęła ta wiadomość, obudzając ogromną ciekawość... Dwór kawałkami zaczęto restaurować... W parę niedziel po przybyciu do kościoła bardzo świetnym ekwipażem zajechali państwo na nabożeństwo. Widziałem i ja ich... Brat pański mizernie i blado wygląda, żona młoda, przystojna i bardzo rezolutna. Ze wszystkiego widać, że jest — przepraszam pana — pod pantoflem. Jejmość dysponuje sługom, na nią lokaje patrzą, ona posyła