Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/553

Ta strona została skorygowana.

nic w niej z przeszłości nie pozostało, nawet żalu po niej? tego się Maurycy domyślić nie umiał.
Gdy potem z Leonem poszli wieczorem na poufną rozmowę, on sam dotknął stosunków swej żony ze światem, którego wpływu Maurycy się lękał. Od niego się dowiedział, że panna Ida w rok po wydaniu siostry, sama też zawarła śluby małżeńskie z wysokiej rangi wojskowym, i z nim wyjechała daleko. Siostry pisywały do siebie, ale się spotkać nie było nadziei. Rodziny dalszej nie miały. Z tej strony więc mogli być spokojni...
W charakterze Leona tyle tylko dopatrzył Maurycy zmiany, iż znużenie i lat kilka, jeszcze go leniwszym uczyniły, — było mu dobrze, nic więcej nie pragnął. W karty mu żona grać nie pozwalała, musiał się więc zabawiać kabałą, którą przez pół dnia na różny sposób układał. Talię kart miał zawsze w kieszeni.
Widok Maurycego naturalnie obudził wspomnienia przeszłości... świetniejszego życia, marzeń, pięknej Felicyi, pałacu owego i lat spędzonych wesoło. Leon mówił o tem uśmiechając się jeszcze, lecz nie okazywał najmniejszej ochoty do zmiany tego trybu życia, do jakiego nawykł.
— Postarzałem, rzekł — potrzebuję spokoju przedewszystkiem i ciepłego kąta...
Na wspomnienie Felicyi westchnął. Wiedzieli obaj, że pani generałowa, powróciwszy z wycieczki do Włoch, świetny dom prowadziła w Warszawie. Generał opowiadał się sam najszczęśliwszym z ludzi pod słońcem... a żony nie nazywał inaczej, tylko aniołem. Dom trzymali otwarty, gości w nim bywało mnóztwo, młoda pani bawiła się z zupełną swobodą, bo mąż wiedział bardzo dobrze, że jej nadużyć nie mogła, a czuł, że młodość ma swe prawa. Marszał-