Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/555

Ta strona została skorygowana.

u stołu, zgon mu przyśpieszyły. W końcu kurował się sam medykamentami z gazet i anonsów czerpanemi. Każdy taki lek cudowny w początkach w istocie zdawał się działać bardzo pomyślnie — ale to nie trwało. Zdrowie w ogóle było gorsze coraz, podagra znudzona tem, że jej w nogach praw bytu nie przyznawano, poszła jednego dnia do żołądka, i pomściła się za niedowiarstwo na księciu. M. François, który do zgonu był przy starym, dostał na wsi chleb łaskawy...
O baronie Michelisie nikt nic nie wiedział — znikł pono przenosząc się na szerszą scenę — i mówiono, że się miał w Berlinie świetnie bardzo ożenić.
Bracia nawzajem udzielając sobie tych wieści, wspomnieli o Malborzyńskim, o którym Leon pragnął się dowiedzieć... W Holmanowie puszczonym dzierżawą już go od dwóch lat nie było. Marszałkowa zmuszona została rozstać się z faworytem, który jej interesa w końcu doprowadził do takiego stanu, iż generał ledwie majątek uratował... Malborzyński nadaremnie przyjeżdżał do Warszawy tłómaczyć się, chcąc dawne stanowisko odzyskać. Doświadczył tu takiej niewdzięczności, że go nawet nie przyjęto i do marszałkowej nie dopuszczono.
Wróciwszy na wieś, pan Aleksy ożenił się z wdową, właścicielką niewielkiej wsi w sąsiedztwie, która zawsze mile go widziała, ale z którą dawniej wiekuistych ślubów zawierać nie chciał. Teraz, mimo jej trojga dzieci — zmuszony był przykrem swem położeniem prosić o rękę, która mu została oddana. Mówiono, iż dawniej zawsze wesołego i wyelegantowanego, pięknemi jeżdżącego końmi Malborzyńskiego, ledwie poznać było można po ożenieniu, tak się opuścił.