postawisz twarde — bardzo dobrze... ale mówić, że nie masz!... Panie Hersz, to waćpanu — nie przystoi...
Żyd się zarumienił mimowolnie, uczuł, że Malborzyński miał słuszność, a nie chciał mu jej przyznać...
— Pan myślisz — odezwał się zakłopotany — że, żydzi kapitały w kuferkach trzymają dla tego, aby się patrzyli na nie... Nie mielibyśmy ich, gdybyśmy się niemi bawili w ten sposób.
— Przepraszam cię, panie Hersz, kapitał się trzyma bez procentu... gdy się wie, że lichwą za to zapłaci.
Wyraz „lichwa“ oburzył Hersza.
— Nie bierz mi za złe — poprawił się Malborzyński — mówię to ogólnie...
Rozmowa żywo rozpoczęta urwała się, ale gość humoru nie stracił.
— Niewiele potrzebuję — począł po chwili — trzy tysiące rubli na parę mięsięcy... Spodziewam się przybycia księcia, który...
Tu jakby się zmiarkowawszy, zatrzymał nieco, i dodał spokojnie:
— Książe nam jest winien... Mamy początak września, tak? Najdalej w listopadzie oddam... no i procent... to się rozumie...
Spojrzał na Hersza, który się bawił wyciągniętym mankietem koszuli, oczy trzymając wlepione w ziemię.
— No — jakże panie Hersz?
— Nie mam, nie mam — odezwał się żyd cicho... Wszystko włożyłem w handel...
— Gdyby nawet tak było — zawołał wesoły Malborzyński, który wcale humoru i przytomności nie stracił, zbliżając się do Hersza i usiłując go ująć swą poufałością — zacny, godny, uczynny pan Hersz, mógłby mi uczynić tę łaskę i dostać dla mnie te
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/56
Ta strona została skorygowana.