śmielsza, ludzie mówili głośniej, w dziedzińcu czeladź obracała raźniej, na folwarku słychać było ludzkie głosy... Leoś, jeżeli się w domu znajdował pozwalał sobie daleko więcej i grał rolę panicza...
Wprawdzie domyślający się tego Czermiński, wyjeżdżając wydawał zwykle rozkazy, pewne rzeczy były wzbronione, inne pozamykane, lecz dawało się wiele wyminąć, wiele po cichu zgwałcić, a że wszyscy się tego dopuszczali, nikt nie wydał tajemnicy.
To co się w Rakowcach zwało pokojem bawialnym, izba z nizkim pułapem, podciągniętym płótnem, za którem szczury gościły — umeblowana była niegdyś szczątkami ocalonemi po Rawskich, ludziach majętnych i swojego czasu żyjących na wielkiej stopie.
Były to drogie po rodzicach, po dziadku pamiątki do samej pani należące; stały z bronzami, które w wielu miejscach poodskakiwały, kanapy materyą spłowiałą kosztowną, dziś wytartą do dziur pookrywane, gierydoniki z naśladowanemi etruskami, szafeczki kitajką zieloną spłowiałą zaciągnięte, wreszcie starożytny nawet fortepianik, na cieniuchnych nóżkach, na którym oddawna nikt grać nie mógł. Połowy strun mu brakło, reszta wydawała dziwne tony rozpaczy i boleści.
Wszystko to stało pyłem okryte, bo w bawialnym pokoju nikt się nigdy nie bawił, goście u Czermińskich byli rzadcy... On sam siedział w sypialni swej lub kancelaryi, ona w pokoju osobnym, który jej był ulubionym, bo jak najdalej leżał od mieszkania męża.
Panna Damianna i ona przesiadywały tam dnie całe, wieczory, często godziny nocy, gdy się rozmowa ożywiła. Pokój był ciasny, zagracony, ale go też ubierały stare pamiątki lat lepszych, meble do salonowych podobne, para pięknych szaf, bióro wytworne, kilka porcelanowych wazonów, mnóstwo fraszek, któ-
Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/60
Ta strona została skorygowana.