Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

środki złamania tego człowieka, uczynienia powolnym, gdy przyjdzie ostateczna potrzeba...
Kosztuje mnie to wiele, tak... lecz... dla syna, dla jego szczęścia... choćbym życie dać miała, wahać silę nie będę.
Marszałkowa zdziwiona gwałtownością i stanowczością, z jaką te wyrazy wymówione zostały, zdawała się oczekiwać ich objaśnienia. Czermińska, jakby już powiedziała za wiele, spuściła oczy i umilkła...
— Więcej powiedzieć nie mogę — dodała głosem złamanym i osłabłym... lecz, com przyrzekła za to ręczę... W chwili gdy to uznamy za stosowne, skłonię męża, aby zezwolił na małżeństwo syna, które mu szczęście zapewnia, które jest dla nas zaszczytem...
Marszałkowa patrzała już zdziwiona i ostygła...
— Felicya jest jedynaczką — ozwała się — Holmanów będzie do niej należał. Książę L... który był moim opiekunem, którego jestem krewną — (dodała z przyciskiem) — i mojej córce i jej mężowi nie odmówi opieki. Przez niego będą mogli wejść w świat, do którego Felicya jest przeznaczona, w którym pan Leon też może piękną odegrać rolę... Z chlubą to mówię, iż Felicyi wybór zupełnie jest usprawiedliwiony, cieszę się nim... Pan Leon ze wszech miar...
Czermińska uściskała ją płacząc.
— A! pani go nie znasz jak ja — poczęła z zapałem — piękniejszej duszy, lepszego serca, większych zdolności nie ma na świecie... On, jak ta prześliczna Felicya, ten anioł, on też nie jest przeznaczony do wsi, do rdzawienia koło roli. Z jego talentami...
— O! nie wątpię — przerwała żywo Falimirska. — Musimy się też starać obie, aby tę parę postawić na właściwem jej, odpowiedniem stanowisku w świecie. Do tego mi — nam — książę pomoże skutecznie...