Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

Wiedział że w Racicach, będzie miał do przebycia utrapioną chwilę, ale do tego się przygotował...
Folwark ten, właściwie należący do Rakowiec i składający z nim jedną całość, wydzielił Czermiński Morysiowi dla tego szczególniej, że był blizki, i że mógł każdego czasu dojrzeć, jak jego faworyt gospodaruje. Nie było tam ani porządnego domu, ani ogrodu, ani coby najskromniejszym kawalerskim wymaganiom zadość mogło uczynić. Dworek podobny do chaty obszernej, w którym naprzeciwko mieścił się ekonom i czeladź, a na drugiej stronie Moryś, wiśniowy sadek za nim i kawał ogrodu warzywnego, w którym na len wydzielono dla gospodyni zagonów parę, liche zabudowania gospodarskie dokoła... stanowiły całą paradę.
Moryś się mieścił w dwóch izdebkach, z których jedna była jadalnią, gościnną, pracownią razem, druga ciupka na pół ciemna, alkierzyk właściwie mieścił łóżko i garderobę rozwieszoną na ścianach...
W pierwszej izbie stała szafa, która zawierała apteczkę i spiżarnię niewykwintnego Morysia. Trochę ostentacyjnie i na okaz młody gospodarz swą spartańską obyczaju prostotę wystawiał. Była w tem przesada dla przypodobania się ojcu, na przekorę matce i Leosiowi. Morysiowi może z tem nie zawsze było wygodnie, wolałby był inaczej, a no — wszedłszy na tę drogę już się nie cofał. Chwalił się tem, i w miasteczku pił siwuchę, zakąsując chlebem razowym z czosnkiem, nie dla smaku, lecz aby widzieli ludzie.
Leoś z domu wyjechał konno, na angielskiem siodle, w rejtroku eleganckim, w jokejskiej czapeczce, w butach ze sztylpami, ze szpicrutą, której gałka była misternie rzeźbiona, tak przybrany, że się i na warszawskim turfie mógłby był pokazać. Jechał powoli, zamyślony, a gdy nareszcie stanął u bramy