Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

A przytem z nią mu jakoś od razu tak szło łatwo... że jej był za to wdzięczny...
Gdy Leoś cichą był zajęty rozmową ze swą narzeczoną — Moryś wciągnięty w opowiadanie o sobie, o swem życiu, ani się spostrzegł, jak mu czas ubiegł do śniadania...
Kamerdyner wszedł w białych rękawiczkach i skłonił się milczący... Marszałkowa powstała z kanapy podając rękę Morysiowi, Leon wziął pannę Felicyę, i wolnym pochodem pociągnęli przez szereg cały wspaniałych pokojów do sali jadalnej.
Tu wszystko znowu nowem było dla zadomowionego wieśniaka, bufet pełny sreber, ściany zawieszone portretami staremi, na stole ustawione misternie szkła, porcelana, kwiaty i tysiączne drobne utensylia do jedzenia, których Moryś świadomym nie był użycia, najczęściej się posługując danemi od natury... palcami.
Marszałkowa, jakby przewidując to, że mógł być zakłopotany, spieszyła z rozpoczęciem... i ułatwiła mu inicyacyę... tem potrzebniejszą, że między innemi przysmakami występowały karczochy...
Moryś ciągle zajęty rozmową z nią, bo nad nim troskliwie czuwała, dawał sobie wina nalewać i wypijał je ochoczo, śmiał się, żartował nawet — i uszczęśliwiał Leona, który nigdy się nie spodziewał, aby odwiedziny w Holmanowie tak nadzwyczaj poszły szczęśliwie. Rozumiał to dobrze, iż winien był wszystko marszałkowej...
Dobry humor i łatwe przyswojenie dzikiego Morysia, miały skutek niespodziany i nadzwyczajny. Zaraz po śniadaniu bracia się zabrali do odjazdu. Marszałkowa za nic ich puścić nie chciała do obiadu. Z góry uwalniając od fraków, mówiąc, że obiad jeść będą en petit comité, dodała ciszej z uśmiechem: en familie... Leoś oglądał się z obawą na Morysia,