— Tylko matka? — spytał Stanisław. Zapytanie to jak gorący nóż przeszyło pierś księciu.
— Jak to — rzekł — tylko matka? — ją téż!
— I na tém koniec? — zapytał Stanisław.
— A! no jeśli chcesz, pannie Michalinie byłeś równie pożądanym, boć i ona ci jest przyjazną, o tém wątpić nie możesz.
Jenerał przeszedł się parę razy po pokoju.
— Wiesz Andrzeju — rzekł — że mi na jedno przynajmniéj podróż się ta smutna przydała. — Przed tobą mogę się spowiadać bez ogródki. Ty wiesz, że matka mi od dawnych lat swata pannę Michalinę, że to najgorętsze jéj serca życzenie, abyśmy się pobrali. — Przyswoiła ją sobie w duchu dawno za córkę i synowę. Długo opierałem się temu... Przyznaję się teraz do téj ślepoty, żem Michaliny ocenić nie umiał, że od tego narzuconego szczęścia broniłem się, obawiałem się go. Ta podróż przekonała mnie tęsknotą, jakiéj doświadczyłem po Michalinie — że — niestety! nie śmiéj się ze mnie — ja ją kocham.
Arusbek tak dalece nie miał ochoty śmiać się, iż pobladł jak ściana, oczy w niego wlepił, oniemiał...
— Ty — ją — kochasz? — wyjąknął powoli.
— Tak jest, mój Andrzeju — dodał jenerał — a ty, co ją cenić umiesz, najmniéj pewnie dziwić się będziesz temu. Teraz dopiero jaśniéj zajrzałem w serce moje...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1023
Ta strona została skorygowana.