— No — na nogi! co u licha! jestem ciekawy, nie mogę dla mojéj biografii puścić tak waćpana, nie dowiedziawszy się, kto jesteś... Musisz jechać ze mną...
— Po co? rzekł zimno młody człowiek...
— Ale nie lękaj się waćpan... w hotelu des Bergues, przynajmniéj póki mi będziesz opowiadał swe losy i dzieje, znajdziesz pościel, wieczerzę i dystrakcyą... jedziemy...
Po chwili namysłu dźwignięty ręką silną towarzysza samobójca wstał, milcząc nadział zrzucone odzienie... i miał sięgnąć po pugilares, na którym pożegnanie świata zapisał przed chwilą, gdy Moskal grzecznie pochwycił książeczkę.
— Za pozwoleniem, rzekł — ponieważ to była spowiedź przedśmiertna, któréj o fałsz posądzać niepodobna... a w opowiadaniu przedemną mógłbyś się pan dać unieść poetycznéj fantazyi i podać mi się za jakiego deposedowanego udzielnego księcia lub wygnanego z ojcowizny królika... wolę nazwisko przeczytać z karty...
Schylił się to mówiąc zbawca i o mroku wysylabizowawszy nazwisko... nagle porwał się za głowę, krzyknął, przyskoczył do ocalonego, chwytając go za ręce drżące.
— Nie może być! a! nie może być! pan byś był...
— Czy panu znane moje nazwisko?...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/103
Ta strona została skorygowana.