tnie wyrazy rozmowy z kniaziem przyszły mu na pamięć... Po cóż było szukać innych dowodów...?
Sądził jednak, że się omylił... zbliżył się, wziął go w ręce, nie było wątpliwości. W téjże chwili na stole, uprzątniętym ze wszystkich drobnostek, które zwykle tu leżały, zobaczył białą listu kopertę, jakby naumyślnie w najwidoczniejszém miejscu rzuconą.
Zbliżył się do niéj, zaadresowaną była do niego; rozerwał pieczęć gwałtownie i czytał:
„Przeklinaj mnie ale nie obwiniaj. — Winne są losy — grzeszny jestem, żem wcześnie od niebezpieczeństwa nie uszedł. W chwili, gdy to czytać będziesz, Michalina, która mnie kocha, moją u ołtarza żoną zostanie. Ślub bierzemy dziś, tu, w kaplicy naszego poselstwa.
Nie zdradziłem cię, Stanisławie, ona mnie kochała! jam ją kochał! miłość zdradą nie jest. Nie byłbyś z nią szczęśliwym ni ona z tobą. Przebacz mi i wierz, że jeśli moja przyjaźń i poświęcenie zwiększyć się mogły, spotęgowała je krzywda, jaką ci wyrządziłem... Ale mogłoż być inaczéj!
„P. S. Broń mnie przed matką twoją, broń ją... Nie pozwoliłaby rodzina, nie mogliśmy prosić jéj o zezwolenie, przebaczy nam, bo ja się z kraju wynoszę,