aby na naszym związku żadna prawa niewola nie ciążyła...“
Czytał, odczytywał Stanisław... a choć boleśnie uczuł poniesioną stratę, zrozumiał, iż szczęścia mu nie wydarto, boby go nie miał, nie mogąc serca pozyskać... Szło mu teraz najwięcéj o nieszczęśliwą matkę, dla któréj ten cios mógł być straszliwym, niebezpiecznym. Wzięła od rodziny Michalinę a ta się teraz słusznie o dziecię swe upomnieć mogła. Żal po rozchwianych nadziejach szczęścia dla syna, ból i upokorzenie mogły słabemu jéj a wrażliwemu stanowi być niebezpieczne. Co było począć? Utaić nie sposób.. Przygotować? Nie spełna wiedział, co pocznie.. Cicho jednak, na palcach pobiegł do pokoju Michaliny, wiedząc, iż go pewnie otwartym zastanie.
Znalazł i tu lampę na stole, rzeczy rozrzucone, łóżko nie tknięte i znowu, tak samo, na czarném suknie stołu list zaadresowany — do siebie. Jenerał nie rozpieczętowanym schował go do kieszeni, nie miał siły go czytać... W pokoju tym było mu duszno...
— A! inaczéj przecież, mając w nas zaufanie, postąpić sobie mogła a nie tę matkę, która ją tak kochała — dobijać...
Wrócił do swojego mieszkania i padł na krzesło... czekając tak niespokojny ranka. Na myśl mu nawet nie przyszło ich gonić, chociaż rzecz była możliwą, bo do wskazanéj kaplicy na czasby jeszcze zdążył. Lecz
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1037
Ta strona została skorygowana.