— Miałem trochę powodu do smutku — odezwał się jenerał — wie mama z powodu panny Michaliny.
— Cóż to było?
— Zdaje mi się, mam pewne poszlaki i dowody, że Arusbek jest w niéj szalenie zakochany i że ona mu... sprzyja...
— A! dzieciństwo! rozrywał ją, bawił — przerwała pułkownikowa.
— Nie — nie — coś więcéj było nad to... jakieś — potajemne bileciki.
— Przywidziało ci się! — ofuknęła matka — Michalina! bileciki! ale to po prostu być nie może. Wy, gdy się który z was pokocha, z zazdrości roicie dziwolągi...
— A gdyby coś podobnego wpadło mi w ręce? — spytał jenerał.
Pułkownikowa spojrzała na niego, łyżeczka, którą trzymała w ręku, upadła... usta trząść się zaczęły.
— Mój Stasiu — jeśli co podobnego jest a masz dowody... a masz dowody... a! mój Boże! jakież to dla mnie nieopatrznéj nieszczęście.
Staruszka zaczęła płakać.
— Moja mamo, winien tu jestem tylko ja, com go do domu wprowadził i zbyt na przyjaźń rachował. Zapomniałem, że miłość nie zna wyższych obowiązków nad to, by sama sobie zaspokojenie zdobyła.... Tak, mamo droga... dowody mam w ręku...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1039
Ta strona została skorygowana.