ców dotąd żadnéj wieści nie było. Domyślano się, że musieli wyjechać do Włoch zapewne lub Szwajcaryi.
Ból po téj zdradzie nieco był już się uśmierzył, napisała pułkownikowa z ubolewaniem i tłómczeniem do rodziny. Jenerał zdawał się całkiem spokojny. Większą część dnia jak zwykle spędzała staruszka nad swoją książką ulubioną, z Tomaszem à Kempis. I teraz siedziała, płakała... czytała, modliła się, gdy zapukano do drzwi.
W hotelu trafia się często, że ktoś numer zmyliwszy wejdzie do nieznajomego; i tym razem zdawało się pułkownikowéj, że coś podobnego trafić się musiało, gdyż zupełnie obcy jakiś, blady, straszny wychudzeniem i zmizerowaniem mężczyzna wsunął się do pokoju.
Milcząc spojrzała na niego w przekonaniu, że sobie odejdzie, widząc, iż zaszła omyłka; ale młody ów mężczyzna stał i kłaniał się, coś bełkocąc po francusku.
Że nazwisko swoje usłyszała pułkownikowa, przyszło jéj na myśl, iż to być mógł ktoś do syna. Powiedziała mu, że jenerała nie było w domu.
— To nic — odparł nieznajomy — jeśli go nie ma, tém lepiéj, mogę z panią pomówić, która jesteś, jeśli się nie mylę, jego matką?
— Tak jest — o cóż to chodzi?
Mężczyzna wziął krzesło i usiadł naprzód, zakaszlawszy się mocno.
— Trochę dziwny interes — rzekł — zdaje mi się
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1041
Ta strona została skorygowana.