ruszał tylko jéj piersią. Zdawała się konać i dogorywać. Barbarzyńca spojrzał na nią dopiero, gdy już i straciła przytomność, a że równie był tchórzliwy jak podły, przeraził się, by go o morderstwo nie obwiniono, i uszedł zatrzaskując drzwi za sobą.
Jenerał, powróciwszy w pół godziny może, gdy do drzwi pokoju matki zastukał i żadnéj nie odebrał odpowiedzi, wszedł i zastał ją w krześle zastygłą... jakby umarłą.
Wybiegł, rozsyłając ludzi po lekarzy, a sam cucić ją zaczął. Serce biło jeszcze, życie nie uszło było, ale wstrząśnienie, którego doznała, było tak silne a tak bolesne, iż przywrócona do przytomności długo pamięci i władzy przemówienia odzyskać nie mogła.
Jenerał, który o całym wypadku nie wiedział, przypisał to słabości i nie mógł sobie przebaczyć, iż na chwilę się oddalił. Ledwie nazajutrz rano słabym głosem poczęła prosić pułkownikowa, aby, jeśli to tylko jest możliwém, wyjechać jéj dozwolono z Berlina. Nie powiedziała synowi o wczorajszéj przygodzie, bojąc się, ażeby na winowajcy się nie mścił, mówiła, że osłabła, omdlała i że nikogo przy niéj nie było a zadzwonić nie miała siły.
Jenerał więc nic się nie domyślał. Lekarz na żądanie wyjazdu odparł największém zdziwieniem, że coś podobnego można było zamarzyć nawet w téj chwili.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1044
Ta strona została skorygowana.