żańcem na ręku a dłonią pod głową znaleziono staruszkę z uśmiechem na ustach, — umarłą. Syn był prawie przygotowanym do téj straty ostatniéj, która między nim a światem zrywała węzeł jedyny. Płakać nie mógł, ucałował ręce i nogi téj świętéj niewiasty, która ucierpiała tyle, obsypał kwiatami trumnę i siadł przy niéj na straży, dopókiby mu nie wzięto ostatniego skarbu na ziemi. W téj godzinie strapienia, gdy ciało jeszcze spoczywało w małéj izdebce dworku, na progu jego zjawiło się ludzi dwoje, Michalina i Arusbek... Ona padła na ziemię płacząc, on stał jak wkuty... Stanisław zobaczył ich i żal Michaliny pierwsze łzy, które mu ulżyły, dobył z pod jego powiek.
Tak troje poszli za trumną i razem z cmentarza wrócili... wprost do dworku, w którym wszystko jeszcze przypominało pułkownikową: jéj robota, jéj Tomasz à Kempis z zakładkami i zasuszonemi liśćmi, krzesło i podnóżek... skrzyneczka, w któréj listy chowała...
Jenerał był niemy i widocznie cierpiący straszliwie: ból nie wywnętrzający się, nie gadatliwy, nie dzielący się sobą z drugimi, ale milczący był, zamknięty i głęboki...
Arusbek i Michalina nie opuścili go w tych pierwszych chwilach; ona jednak zrozumiała wprędce, że jéj przytomność zawadzać może i usta zamykać, że należało ich zostawić samych; wkrótce więc znikła, niepostrzeżona się wysunąwszy.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1054
Ta strona została skorygowana.