ciało sine, skrwawione... z roztrzaskaną głową... Po sukniach poznał Stanisława...
Zbiegli bez tchu prawie na dół, bez ścieżki, po szczelinach kamiennych, czepiając się krzaków... Pośpiech ich był daremny... Andrzéj przypadł do ciała... Zimny trup leżał pokaleczony... głowa, na którą padł rozbita o skałę, z czarną na twarzy zaschłą krwią wisiała z rozpuszczonym włosem na urwisku kamienném. Na twarzy nie pozostał nawet wyraz dawny oblicza... zgruchotane ręce zimne były i stężałe....
Chłopak ukląkł się pomodlić przerażony.
— O Boże! zawołał! jak straszny przypadek! Dostał pewnie zawrotu, ośliznęła mu się noga... i zleciał z téj wyżyny...
I począł po cichu szeptać — Aniół Pański.
Andrzéj martwą rękę pocałował i ze ściśnioném sercem pozostał pół martwy sam przy trupie...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1073
Ta strona została skorygowana.
KONIEC.