nie szlachcice... oni nic nigdy nie zrobią, bo to rasa upadła, i nie — z wysoka... wy musicie iść z nami...
— A wy kto jesteście?
— Myśmy ludem — rzekł szybko Arsen Prokopowicz... choć między nami są i tajni radzcy i prokurory i senatory nawet i djabli wiedzą nie co... co żyje i rusza się w Moskwie, wyszło z ludu. Masy śpią lub piją... ale już z tego czarnego motłochu jak iskry tryskają geniusze... Z czego wyszedł Szewczeńko? z czego... inni?
U nas tylko powieści piszą Turgenjewy, Sołłohuby i consortes, pieją pieśni Meszczerscy, Puszkinowie, Roztopczynowe itp., ale do roboty, do siekiery, do obucha pójdzie lud...
— Mówcie, słucham, rzekł Albin, gdy towarzysz jego na chwilę się zatrzymał. — Co daléj?
— Nic — to wszystko — na tém tle potrzeba działać! Rozumiecie mnie? Polskę agitować, komitety poformować, iść zgodnie, a gdy my wam damy znak, że wszystko gotowe... lont do miny przyłożyć...
Była chwila milczenia,
— Kiedyście wy tu życie sobie odbierać chcieli, mówił daléj Moskal, nie wiedzieliście pewnie o tém, co się dzieje w Polsce... tam się te wielkie rzeczy, o których ja mówię, już gotują... Jest komitet tajny, będący z naszym w związku... są młodzi ludzie czynni... Wam potrzeba iść do nich — koniecznie.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/122
Ta strona została skorygowana.