W większéj części miast europejskich, słynących z pięknych okolic, nie drogiego życia i spokoju, a dodatkowo mogących pseudo-miłośników sztuki bałamucić w oczach ich samych jakąś artystyczną fantazyą, pełno jest tych zwichniętych ludzi, którym nie dobrze w domu, co po świecie szukają tego, czego im świat dać nie może...
Do tych szczęśliwych miast żyjących wędrownikami, służących za przytułek kalekom ciała i ducha... bankrutom, zrujnowanym bogaczom, wyżytym starcom, romansowym starym pannom i mamom, które pod pozorem wychowywania dzieci same się rozrywać potrzebują, należy Genova la Superba, miasto pałaców... niegdyś rywalka Wenecyi, tak dziś prawie zrujnowana jak ona.
Życie, które zbudowało to miasto nad piękną zatoką, wśród pasu najpiękniejszych w świecie wybrzeżów, ciągnących się od Tulonu niemal do Specyi, dawno już ztąd uciekło... nowe jeszcze nie wypełnia marmurowéj trumny... Genua wydaje się dziwnie... ludność jéj nie harmonizuje z budowami, czuć, że to, co wznosiło gmachy, umarło, a to, co w nich mieszka, do ich wzrostu nie dorosło. To, co dziś się tu porusza, obce jest i obcém się wydaje u siebie...
Na Balbi, na Strada Nuova stoją pozamykane pałace, pełne pamiątek arystokratycznéj świetności... ale nikt w nich nie mieszka. Odźwierny ukazuje cudzoziemcom za opłatą wspaniałe apartamenta nieboszczyków... W dzie-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/129
Ta strona została skorygowana.