u nich wszystkich Polaków... Spojrzał na jenerała, który nie drgnął.
— Najosobliwszych ten człowiek doznał awantur — ciągnął daléj — był za spisek skazanym do Nerczyńska... w Moskwie z lazaretu z pomocą jakiéjś pięknéj nieznajoméj uciekł..
Spojrzał na Maryę Pawłownę, któréj twarz zbladła strasznie.
— Miał nawet dosyć pieniędzy na drogę... ale go złapano i odarto... Wydobył się za granicę... i tu już, bliskim będąc głodnéj śmierci... chciał sobie życie ukrócić, gdy pochwyciłem go za kark.
— I cóż się z nim stało? usiłując okazać zupełną obojętność, mówiła Marya Pawłowna.
— A! czyn heroiczny obowięzuje przecie — wyrzekł Arsen, musiałem stanąć na wysokości moich przeznaczeń. Los tak wiele zrobił dla mnie, że i ja coś uczynić musiałem przecie, aby okazać się godnym jego faworów.. Opatrzyłem go w fałszywy paszport, pieniądze i nadmuchawszy dobrze, wyprawiłem go — do Polski.
Słuchający milczeli, po marmurowych ich twarzach mógł czytać szyderca, że się zemścił. Jenerałowéj łzy się kręciły w oczach, mężczyzna stał jak słup, ale błysnął raz wzrokiem tak strasznym ku gościowi, że w nim zdawała się być groźba śmierci... Arsen Prokopowicz mimo odwagi, jaką miał, doznał na chwilkę strachu jakiegoś niewytłómaczonego.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/143
Ta strona została skorygowana.