znajoma nam już z Petersburga pułkownikowa Zbyska... Cała zdawała się zajęta robotą, chociaż machinalny ruch rąk odbywał się bez pomocy myśli. Niekiedy kończące drut i wysuwając go westchnęła, zatrzymała się... a po chwili, jakby szukając roztargnienia, powracała do pończochy.
Przy niéj na chwilkę tylko była przysiadła oczekując podania samowaru panienka... typ polski... którego, niestety, żaden artysta jeszcze pochwycić nie umiał — nawet Grottger.. tknąć go unikał.
Kobieta polska w całym rozkwicie i blasku młodości jest zupełnie inną od spotykanych po szerokim świecie... Taką ona była — choć dziś — dziś niestety, więcéj już mamy dziewic europejskich i lalek z żurnalu niż tych panien, któreśmy znali za młodu.
W Polce wdzięk, naiwność, uczucie łączyło się z rozsądkiem prawie chłodnym, umiała być najpraktyczniejszą z istot i największą bohaterką... Jéj heroizm nie miał w sobie nic komedyanckiego, był swobodnym i naturalnym — nie wątpił o sobie, szedł śmiało z podniesioném czołem, ale był tak potężny, że się powiększać i ubierać na pokaz nie potrzebował. Znać było w téj dziewicy córkę kilku pokoleń chrześciańskich rodzin, żon rycerzy, Rzymianek Północy, co len przędły i grodów broniły.
Do téj piersi i serca nigdy cierpienie nie zastukało
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/150
Ta strona została skorygowana.