— Nie wszystko da się mówić głośno, ale mogę zaręczyć stryjowi, że Moskale swoję także pieczeń myślą upiec u tego ognia i że idziemy — w porozumieniu z nimi.
Brygadyer parsknął od śmiechu.
— O mój chłopcze kochany, zawołał — jak wy krótką pamięć macie, czy was historyi uczono! Przypomnijcie sobie, ile to razy oni byli z nami i jakeśmy na tém wychodzili! Byli ze Szczęsnym... byli ze wszystkimi, którzy się na lep ich przyjaźni wziąść dali. Są z panem margrabią... są z wami... są zawsze, gdzie zdradzić i oszukać się spodziewają. Nie zmienił się ich charakter narodowy, nie wyszlachetnieli wcale, ci sami są, co poprzysięgali, że nie myślą o rozbiorze i zaręczali całość Polski w wigilią pochłonięcia. Podstawą ich charakteru jest chytrość i zdradliwość... fałsz... Nigdy dobréj wiary... Cnotę praktykują dla oka, występek pełnią przez posłuszeństwo, pięćset lat uczyli się łgać i kłamać... i z tego nie wyjdą.
— Rozróżnijmy rząd od ludu.
— A gdzież tam lud? spytał brygadyer — i któż ten lud wychowuje i moralizuje, uczy, kształci jeżli nie rząd, co weń przelał całego ducha swego?
Władek uśmiechnął się z politowaniem nad zaślepieniem stryja.
— Niechże mi wolno będzie raz w życiu stanąć
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/157
Ta strona została skorygowana.