jest, żaden rozsądek oprzeć się nie potrafi. Ale do czego to wszystko prowadzi?
— Do zmartwychpowstania Polski, zawołał rękę podnosząc Władysław... my ją krwią naszą okupim...
Misia i pułkownikowa dały znak młodemu chłopcu, aby stryja nie draźnił. Ojciec milczący potwierdził rozkaz ten niemy, Władek zamilkł...
Brygadyera czoło odziało się smutkiem, rzekłby kto, że przyszłość oglądał... nie mówił już nic...
Panna Michalina umyślnie zwróciła rozmowę na rzeczy obojętne.
Zdawało się, że wszystko skończone, gdy milczącemu i zapijającemu herbatę ojcu Władzia, który się do rozmowy nie mięszał, starszy brat, pan brygadyer położył rękę na ramieniu.
— A ty stary... wojaku z 1831, gdy ja się z twoim synem ścieram, umyślnie milczysz, czy co? mógłbyś mnie ojcowską powagą podeprzeć?
— Niechcę z własném dzieckiem wojować, rzekł milczący.
— A może ty także marzysz jak on? spytał brygadyer.
— No, nie — odezwał się żołnierz z r. 1831, ale ja jestem więcéj pobłażający, bom pamiętny naszych uniesień, wzięcia arsenału i nocy listopadowéj... a — prawdą i Bogiem sądzę, że cała ta wrzawa rozejdzie się
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/159
Ta strona została skorygowana.