Jenerał na dzień tylko dla widzenia się z matką zatrzymał się w Warszawie... i stanął w hotelu Europejskim. Towarzyszka jego podróży Marya Pawłowna zajęła obok apartament osobny zupełnie.
Jakież było zdziwienie pułkownikowéj, gdy z rana zadzwoniono do jéj mieszkania i niespodziewany gość, ukazał się syn na progu. Miała ona srogi żal do niego za Albina, ale kochała tego jedynaka do tego stopnia, że nawet w tym dla niéj niewytłómaczonym razie przypisywała obojętność jakimś powodom przeważnym, niezwyciężonym, które go uniewiniały. Zresztą z opowiadania wczorajszego Albina chciała się domyślać, że jenerał, choć się z tém taił, uwolnieniu jego nie był obcym.
Wielka była radość macierzyńska ale krótka, jenerał bowiem prawie przy powitaniu samém zapowiedział, że musi nazajutrz rano powracać do Petersburga, iż go tam powołują interesa służbowe.
Matka westchnęła.
— Zawsze ta służba!
Pomimo przyjemności niespodziewanego spotkania, które twarz Stanisława rozjaśniło na chwilę, uważała, że w ogóle fizyognomia jego była posępna, czoło zmarszczone, a w mowie i ruchach malowało się jakieś zniecierpliwienie i podrażnienie. Usiłowała go wybadać — napróżno — Stanisław był zamyślony i zamknięty.
— Bawisz u nas tak krótko — zawołała wreszcie po
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/167
Ta strona została skorygowana.