dła zaraz na wypadki, usposobienie kraju i następstwa możliwe tego stanu...
— Ten stan rzeczy, pochwycił senator, zażywając tabakę — dla mnie, com przeżył wiele i był świadkiem postępu choroby, wcale się nie wydaje dziwnym. Sto lat nań pracowały rządy i podwładni. Nic nie może być nad to pomyślniejszym dla pierwszych, zgubniejszém dla nas.. Wszyscy zamilkli.
— Sto razy o tośmy się z ojcem waszym, mój jenerale, spierali, mówił Chlewiński, ja byłem, jestem i będę tego przekonania, że spiski nas gubią, rewolucye zabijają, a spiskowego ducha i rewolucyą szczepiono nam najusilniéj. Fałszywy rząd uczył fałszu... niemoralne środki demoralizowały. Używano ich przeciwko nam, sądziliśmy, iż wolno użyć przeciw nim takich samych... Słowem powoli przyszliśmy do tego, co dziś widzicie.
Mylę się — dodał po chwili — początek naszego teraźniejszego ruchu był wzniosły, wielki, szalony może ale heroiczny... Iść bezbronnym na kule, wyznawać prawdę głośno, nie ulęknąwszy się niewoli, śmierci, męczarni... cóż może być potężniejszego... straszniejszego dla nieprzyjaciela... Od procesyi krwawéj i złamanego krzyża na Krakowskiém, od wiekopomnego pogrzebu marcowego do horodelskiego zjazdu bezbronnych, śpiewających: Boże coś Polskę przed działami Chruszczewa... co za epopeja!! ale daléj...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/185
Ta strona została skorygowana.