rzeczy się wyraził, był jednak w dobréj wierze... Chciał się poprawić zaraz...
— W pomoc fałszywym systemom i demoralizacyi przyszedł głupi wallenrodyzm — dodał żywo... Wallenrodyzm nas dobił.
Jenerał spojrzał nań.
— Mickiewicz miał słuszność, gdy pod życia koniec wzdychał, że nie mógł wykupić i spalić zatrutego poematu... Zrodził się on z tradycyi nie naszych, maurytańskich, hiszpańskich, kosmopolitycznych — ale nie polskich. Zdradzać pozornie kraj, zdradzać nieprzyjaciela, dobijać się siły zaufaniem okupioném fałszem...
— Panie senatorze — zimno przerwał jenerał — nie wiem jednakże, coby ideę wallenrodowską zastąpić mogło w danych warunkach?
— Co? idea chrześciańska! zawołał senator... idea Boża... wyznawanie głośne prawdy! Nieprzyjaciela czasem się zdradą pożywa, ale się nią siebie plami... Walczyć z podstępem łatwiéj mu jest niż z uporem męczeństwa się nie lękającym...
— Pan więc potępiasz wallenrodyzm? zapytał jenerał.
— Najzupełniéj, bezwarunkowo... odpowiedział Chlewiński.
Syn wdowy spojrzał na starca i nic nie mówiąc skłonił głowę...
Wstano od stołu.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/188
Ta strona została skorygowana.