ciąg i zostać jeźli nie na lodzie to na deszczu... w bardzo nieznośném położeniu... bez tłumoków...
Pułkownikowa otwarła oczy, dzwonek się odezwał znowu, rękę jenerała pochwyciła Marya Pawłowna i niemal gwałtem ciągnęła go z sobą do wagonu... Albin siąść musiał do drugiego... było dlań niepodobieństwem pozostać...
Władek tylko, zapomniawszy o przebraniu, pobiegł ku siostrze a usłużny Arsen Prokopowicz śmiejąc się z téj, jak ją zwał, przedziwnéj farsy... pozostał, aby jak najdłużéj nasycać się miłym widokiem cudzego nieszczęścia.
Michalina krzątała się około omdlałéj, któréj pierwszym było wyrazem... Pojechał!...
— Kochana pułkownikowo... musiał... ale przyjdźcież do siebie...
— Co się stało? zawołała wdowa.
— Ale nic... nic, ja nie rozumiem, cóż się stać mogło?
Oczy biednéj kobiety razem syna szukały i Albina.
Oba oni znikli...
Arsen odszedł także odciągnięty przez jakiegoś ciekawego jegomości. Misia i Władek pozostali sami przy chorój, ciężkiemi westchnieniami przychodzącéj do przytomności. Dłoniami drzącemi ocierała czoło blade, jak gdyby z niego natrętną, bolesną jakąś myśl zetrzeć chciała...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/203
Ta strona została skorygowana.