chuby na słabości ludzkie, któremi żyje polityka, zręczności nie było najmniejszéj, każdy niemal krok zwiększał rozbrat między tym systemem a krajem.
Konserwatyści, nienawidzący rewolucyi (bardzo słusznie, bo któżby chorobę miłował?), czepiali się Brühlowskiego pałacu, bądź co bądź... ale i oni widzieli, że ta deska zbawienia była kruchą.
Po półgodzinnéj ogólnéj rozmowie przy debrém śniadaniu, gdyż kuchnia pałacowa była lepszą od polityki, Arsen był w domu, wiedział, że rosyjscy nihiliści nie mają się tu czego obawiać.
Kto się kiedykolwiek dotknął ogółu polskiego, ten wie, że z nim butą, dumą i przekorą nic zrobić nie można. Budzą one starego ducha opozycyi i spotęgowują go do najwyższego stopnia...
Tu duma rozumu, siły, duma przekonań była do Donkiszottowéj posuniętą — nie miała granic. Człowiek baczny, jakim był Arsen, widział jak na dłoni, że z takim przewodnikiem wielki książę tylko opału rewolucyjnemu ogniowi przysposobi. Ucieszył się niezmiernie.
Popisywano się przed nim z tém, co dokazano przeciwko sztyletnikem, skrytobójcom, czerwonym, karmazynowym itd. zapowiadano bój z nimi nieubłagany; namiętności, uczucia, godność narodowa, charakter w najmniejszą nie wchodziły rachubę. Arsen potakiwał i przyklaskiwał z całéj duszy.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/210
Ta strona została skorygowana.