brata... nie było go jeszcze w domu. Zapewniła więc, iż go uprzedzi i słowa nie powie przed brygadyerem... Wdowa po kilku godzinach ciężkiéj z Misią rozmowy, nieco przyszedłszy do siebie, odjechała.
Teraz na Michalinę przyszła koléj opłakać stratę...
Mężna dziewczyna wylała nieco łez, obmyła oczy i rzuciła się do życia i pracy powszedniéj, aby w niéj troskę utopić...
Około obiadowéj pory powtórnie na wschodach oczekiwała Władka, nie przyszedł. Trafiało się to często w tych czasach i tak bardzo dziwić nie mogło. Wieczorem już i ojciec i stryj zaczynali być niespokojni, posłano w kilka miejsc wiadomych, nie było go. Późno już dosyć nadszedł jeden z jego przyjaciół i towarzyszów. W salonie wprawdzie zapewnił wszystkich, że nic o Władysławie nie wie i że się mu nic złego stać nie mogło, ale wychodząc mrugnął na pannę Michalinę, która się pod jakimś pozorem wysunęła za nim do sieni.
— Cóż się stało z Władkiem — mów pan! zawołała niecierpliwie.
— Nic się dzięki Bogu nie stało, ale mamy pewną wiadomość, że miał być dzisiaj aresztowanym... Niech pani idzie i skryje lub zniszczy papiery... Co się tyczy Władka, nie grozi mu nic, my go w bezpieczném miejscu ukryjem... Nie trzeba się lękać i tracić przytomności...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/221
Ta strona została skorygowana.