Życie się składa ze sprzeczności. Gdy w domu nawiedzonym przez policyą moskiewską panowała trwoga, — w drugim miasta końcu Arsen Prokopowicz w dobraném towarzystwie zasiadał do gry w karty, którą bardzo lubił, w innym jeszcze, w izdebce cytedeli ciągniono śledztwo krwawym potem oblewające czoło umęczonego... a zdala od tych wszystkich ognisk boleści i szału... w cichéj, ubogiéj ustronnéj celi klasztornéj staruszek siwy jak gołąb siedział nad roztwartą księgą...
Odmówił był już wszystkie pacierze, sen go nie brał, siedział więc tak zadumany nad Ś. Bonawenturą, którego wielekroć razy wprzódy czytał... i myślał o Bogu i świecie...
Maleńki ogarek świecy bladém światełkiem oblewał celę białą, sklepioną, trochę większą od trumny a jak ona spokojną. Przez zakratowane okienko widać tylko było w pół mroku nocnym suchych drzew gałęzie powyginane dziwnie i jakby wśród konwulsyjnych ruchów stężałe... W saméj celi nie wiele przedmiotów ściągało oko... w jednym kątku wązkie starca łóżeczko a raczéj tapczanik twardy, przy nim klęcznik przyozdobiony jak ołtarzyk domowy. W środku krucyfiks z roztwartemi rękoma miłosierdzia przybitemi do krzyża... niżéj głowa trupia, kilka książek, schowana dyscyplina i święte obrazki różne, które imionami patronów przypominały starcowi imiona rodziców, krewnych, ukochanych... Z całego życia zostało mu tych kilka imion tylko, kilka modlitw i pamięć chwil rozstania.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/223
Ta strona została skorygowana.