pustnicę w ostatnich czasach, ale ją taką widzieli tylko, co Polski szukali po miastach i po pańskich dworach... Duch staréj Polski krył się naówczas po wsiach... i uciekł był w lasy... a nie widział go nikt i zmarł na uboczu... nie przelany żywcem w dzieci... Tradycyi narodowych z ksiąg się dziś uczyć przychodzi a w księdze one jak zaschłe kwiaty bez barwy i woni...
Polskie serca! powtórzył zadumany staruszek i ręką wskazał na rzędem stojące trumy.
— Oto tu, rzekł, spoczęły polskie serca ostatnie... wasze poczciwe są... ale już takiemi nie będą...
I spuścił głowę na piersi.
— Mój ojcze kochany, dla czegoż tak źle o nas sądzicie? nieśmiało zapytał Władek.
— Źle? mylisz się, synu mój — odparł stary, wy na to, co was kołysało, jeszcze dobrymi jesteście... ale w was polskiego zostało mało.
Wy tak przypominacie tę Polskę starą naszą, jak wasze niby polskie stroje, które teraz pokazują się na ulicach... przypomną dawne ojców ubiory... Coś w nich jest polskiego ale znać, że tradycya stroju zgubiona jak inne tradycye...
Naród stoi tradycyami i nieprzerwaném pasmem żywych podań z ust do ust płynących... nam ten złoty łańcuch pękł w końcu XVIII wieku, bo w XVII zardzewiał...
I znowu zamilkł stary.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/230
Ta strona została skorygowana.