— Mówmy o czém inném, przerwał, powiedzcie mi co o sobie... I ja żyłem na świecie, miałem... a! i mam rodzinę... może mi wasze nazwisko obcém nie będzie.
— Ja się nazywam Władysław Wyborski, rzekł cicho młody chłopak.
— Ale ba! — żywo odparł O. Athanazy — cóż? brygadyera syn? ale ten zdaje mi się syna nie miał.
— Nie, ojcze, brata jego.
Atnanazy się uśmiechnął.
— Myślisz, żem to ja całe życie w kapturze chodził? rzekł — z ojcem waszeci razem służyłem w r. 1881...
— Jak to? byliście w wojsku? odparł Władek.
Ksiądz zbliżył się, założył szeroki rękaw habitu i na lewéj ręce pokazał zdumionemu Władkowi głębokie cięcie pałasza, po którém ogromna, straszna blizna została...
— Ale to wszystko — dodał prędko zawijając habit O. Athanazy — praeterita plus quam perfecta.
Z ojcem waszym byliśmy w kilku tęgich bitwach... Żyje on? jak się ma?
— Żyje, zdrów...
— A brygadyer?...
— Trzyma się doskonale.
Ojciec Definitor uśmiechał się jakby sam do siebie..
— Między naszemi rodzinami, rzekł, mylę się, między rodziną, do któréj ja należałem, a waszą... była
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/231
Ta strona została skorygowana.