kiéjś sprawie... figura nie znacząca. Ale co ci jest Maryo Pawłowno? co ci jest? dla czego wróciłaś tak z balu... przed końcem?
Jenerałowa obejrzała się, fotel stał nieopodal, padła nań milcząca.
— Stanisławie Karłowiczu...
— Czyż być może, aby przyczyną tego niespodzianego przyjazdu była znowu najniedorzeczniejsza zazdrość — o Boże!
— A! nie! nie! przyczyną jest zabójcza wiadomość, którą przywożę... prośba, z którą przybywam...
— Ale na miłość Bożą, uspokójże się, uspokój... co ci jest?
— Ja umrę...
— Cóż się stało! na Boga, przerażasz mnie... mów...
— Jenerale... ciebie przeznaczono do Królestwa...
— To nie może być, rzekł marszcząc się jenerał.
— Tak jest... słyszałam to z ust, których słowa są rozkazem... Nie wybije mi tego nikt z głowy, że to jest dziełem twoich lub moich nieprzyjaciół... ale dokonali, czego chcieli! Wmówili mu potrzebę! ty wiesz, jak słabi są uparci, jak ci, co własnéj woli nie mają, narzuconéj im... trzymają się ślepo... wziąwszy ją za swoją...
Zamilkła, płakała.
Jenerał z kolei był przerażony, załamał ręce, rysy
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/249
Ta strona została skorygowana.