Wysiadając, spojrzała Marya na okna, światła nie było... Zdało jéj się to dziwném, bo jenerał wybierał się w drogę nazajutrz rano, mógłże się tak rychło spać położyć?... Zaraz w sieniach Maciéj stary ją napotkał z miną wielce frasobliwą — chciała go minąć nie mówiąc, bo słowa z ciężkością z ust się jéj dobywały... ale sługa coś mruczał niezrozumiale.
— Jenerał... jenerał, ja nie wiem...
— Położył się? śpi?
— Ale nie... pilny interes...
— Co się stało?
Po pewnym namyśle odezwał się stary.
— Jenerała nie ma w domu...
— Nie ma w domu? przerażona prawie podchwyciła jenerałowa — jak to nie ma? Wszak jedzie jutro? wszak kazał pewnie, aby wszystko do podróży było gotowe? Gdzież może być?
— No — ja nie wiem, odparł chmurno Maciéj — ja nie wiem.
— Kiedyż wyjechał?
— Jenerał nie wyjechał.
— Więc — cóż się stało? niecierpliwie zawołała kobieta.
— Jenerał wziął płaszcz i wyszedł pieszo...
— Wyszedł pieszo! powtórzyła Marya Pawłowna, idąc na górę i usiłując ukryć wrażenie, jakie ta wiadomość na niéj czyniła...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/258
Ta strona została skorygowana.