wyjdzie tajemnica twoja nigdy, choćby ją rozpalonemi ciągniono kleszczami.
Mów.
— Nie mogę — rzekł stanowczo Stanisław — daję wam słowo, że nie jestem winien, ale tłómaczyć się nie będę. Jeśli mi nie wierzysz i nie masz poszanowania dla przysięgi mojéj — jam nie powinien zniżyć się do uniewinienia... Tajemnica nie jest moja... nie powiem nic...
— Bo nie masz nic do powiedzenia! krzyknęła śmiejąc się... boś winien, boś zdrajca! Gdzie mógłeś być w téj chwili, jeśli nie u téj, co to pisała? Co znaczy ten list? ta pieczątka...
— Jaka pieczątka! podchwycił z widocznym przestrachem jenerał i przypadł groźny do kobiety...
Ona list przycisnęła do piersi... z szyderskim wyrazem szepcąc:
Grand’ amor, grand dolor...
— A! jenerał odetchnął widocznie, ciężar znowu spadł z jego piersi...
Marya Pawłowna nadto wiele przeżyła w świecie, by się nie poznać na uczuciach, które twarz ukochanego wyrażała... zrozumiała, że po za tém, co odkryła przypadkiem, było coś straszniejszego, bardziéj obwiniającego, czego nie wiedziała... to dla niéj stanowiło więcéj jednym winy dowodem...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/267
Ta strona została skorygowana.