starych bronzów chińskich złożonego, aż do dywanów podłogi, obicia krzeseł, parawanów ze staréj laki, było najczystszéj mody i najautentyczniéj zakupione od najreputowańszych handlarzy w Kiachcie. Nie było to może bardzo piękne, ale niezaprzeczenie oryginalne, a kosztowało — kilkanaście tysięcy rubli.
Arsen Prokopowicz wchodząc pokłonił się na progu... zobaczywszy jenerałową ekranikiem przysłoniętą u komina... Stojąc tak u wnijścia, którego pilnowały dwie olbrzymie figury porcelanowe z ogromnemi żołądkami, z których jedna kiwała, przypadkiem poruszona, głową i językiem... wydawał się dosyć śmiesznie... ale znać gospodyni śmiać się nie miała ochoty... wskazała mu krzesło jakby namyślając się.
Arsen Prokopowicz spojrzał na nią. — Spodziewał się zastać smutną, zrozpaczoną, znalazł zmienioną, nie zrozumiałą, prawie trwożliwą jakąś.
— Marya Pawłowna przebaczy moje natręctwo.
— Ja miałam po was posłać! Arsenie Propokowiczu!
Zerwał się słysząc to z krzesła przybyły... krzesło cofając się poruszyło jednego dotąd spokojnie siedzącego Chińczyka, który począł język pokazywać, pagoda ze dzwonkami stojąca blisko zadrgała i wydała dźwięk jakby ostrzegający... Ale Arsen Prokopowicz był nieustraszonym... nic go to nie zmięszało...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/278
Ta strona została skorygowana.