że to gracz niepospolity, z nim pójść w zawody — jest co robić. Jego nikt nie pozna po twarzy... murowaną sobie zrobił... i z po za niéj jak z za muru na ogród, na duszę jego nie widać nic. Stał twardy, zimny, obojętny, milczący jak mur, tylko na odjezdnem pożegnał się ze mną śmiesznie jakby szedł na śmierć... o!! udawał bohatera — przebaczył mi moje grzechy.
Arsen ruszył ramionami.
— Ja mu nie przebaczę! zawołał.
— Jak wyglądał zapytała Marya.
— O! jeszczeście ciekawi? z urazą prawie podchwycił Arsen... jeszcze wam w oczach i na sercu ten człowiek, co was, was zdradził tak haniebnie.
— Nie — alebym chciała, żeby cierpiał... Jak ja! zawołała głosem stłumionym.
— Tém się pocieszyć możecie... bo że wyjechał jak na ścięcie to pewna... A teraz — rzekł widząc dziwną zmianę rysów w gospodyni, która zdawała się walczyć między gniewem i litością — i wyrachowując, że lepiéj ją saméj sobie zostawić — teraz, Maryo Pawłowno, ja muszę iść na śledztwo... Biorę list i dołożę starania, aby wspólnicę odkryć... Nie będziecie mieli wierniejszego sługi nademnie... piękna pani — rzekł zniżając głos — miejcież cokolwiek litości nad starym a wiernym sługą...
Ze wstrętem i pogardą prawie jenerałowa spojrzała
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/284
Ta strona została skorygowana.