do ust odejmował ją krwi pełną... Droga znać męcząca pogorszyła stan jego... gdyż padł na szczupłą kanapkę zimnego jeszcze pokoiku i zwiesiwszy głowę na piersi, pozostał tak chwilę złamany niemocą silniejszą nad energiczne postanowienie... które zdradzał pospiech, z jakim z razu wziął się do przebierania.
Zadzwonił ręką drzącą, i opadły, wycieńczony wstrzymywał kaszel, który go dusił...
Weszła poczciwa flamandka, ale długo oczekiwać musiała, nim się zebrał na cichych słów kilka.
— Moja panno, rzekł — bądź tak dobrą dowiedz się, czy ten pan i ten pan... podał jéj dwa nazwiska napisane na kartce — przybyli do hotelu, lub czy ich jeszcze nie ma.
Służąca wczytała się w imiona dla niéj jakoś dziwnie brzmiące i wyszła powoli... Kaszel przybyłego, gorączką podróży podbudzony, nieco zwolniał... ale on jeszcze bez władzy leżał na kanapie...
— A! rzekł sam do siebie z energią jakąś chorobliwą i eksaltacyą dziwną — cóż życie? cóż życie?... Jużem je raz słabości mojéj chciał złożyć na ofiarę, gdyby mnie ręka tego poczciwego Moskala nie uratowała... jest to więc resztka nie do mnie należąca, — Expijacya za zwątpienia chwilę!
Trzeba mi tylko dożyć choćby brzasku odrodzenia ojczyzny, chorągiew jéj białą a krwawą przycisnąć do piersi, orły nasze ujrzeć tryumfujące w powietrzu — o!
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/300
Ta strona została skorygowana.