Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/305

Ta strona została skorygowana.

Wśród rozkwitłych twarzyczek, kobiety moskiewskie wszędzie rozpoznać można, jeśli w ich żyłach krew innego plemienia się nie zakradła... po wystających policzkach i rysach, jakby jeszcze nie zdecydowanych, czy je przyszła cywilizacya ma uszlachetnić, czy zostawić przy rodzinnym typie. Tylko arystokracya, którą jeszsze Iwan Groźny począł musztrować, trochę wygląda inaczéj, ta ma strupieszałość i wdzięk europejski... ale coś prastaro dzikiego i okrutnego śmieje się w białych jéj ząbkach...
Tego dnia dobór twarzy był prawdziwie zajmujący — fizyognomista mógł porównawcze przedsiębrać studya. — Albin wszakże nie miał do nich najmniejszéj ochoty, był znużony, myślał o czém inném... Wsuwał się tak ukradkiem w róg stołu, gdy oczy jego padły w przyćmiony kątek i stanął zdziwiony, prawie im nie wierząc... Postać, która wywołała to zdumienie, była dobrze nam znanym Arsenem Prokopowiczem, ale bez najmniejszéj wstążeczki u fraka i jakoś zamaskowanym wąsami i brodą... niedawno zapuszczoną. Albin nadto go znał dobrze, ażeby mógł wątpić na chwilę, iż jego zobaczył... ruch zresztą Moskala, który palce położył na ustach, przekonywał, że on był nie kto inny. Arsen Prokopowicz, niby szukając miejsca lepszego, wysunął się, przesunął i szepnął na ucho Albinowi.
— Nie znamy się... nie wiesz o mnie... proszę nie uważać — mnie tu nie ma, rozumiesz. Gdziekol-